Kto nie zna języków obcych, nie wie nic o własnym
Tytuł to słowa Goethego, o którym wczoraj dowiedziałem się, że znał się nieźle na pieniądzach, i dał temu wyraz w Fauście. Ale nie o tym chcę tu pisać.
Chcę zwrócić uwagę Czytelników na sprawę języka nie jako zbioru zasad lingwistycznych, gramatycznych, etc. Chodzi mi o to, co między wierszami. Bo mam wrażenie, że jest tam bardzo dużo kłamstwa, banalności, fałszu, obłudy, zaklinania rzeczywistości i innych śmieci, które poprzez fakt burzenia, czy wręcz unicestwiania relacji, burzą nas samych i takoż samo, unicestwiają, a już na pewno ku unicestwieniu prowadzą.
Wierzę mocno, a w zasadzie jestem przekonany, że wszystko, czego doswiadczamy w naszym żywocie, jest ciagłym nawoływaniem Stwórcy ku stworzeniu, by się przestało bawić "Babelan" w wersji 1500100900, lecz by się zwróciło ku Niemu. By zamiast tworzyć WEFy, WHOhy, ONZty i inne bałwany, sięgnęło po Prawdę. Po gotowy przepis na Szczęście.
Jeśli ktoś ma ochotę, to mozna sięgnąć po rozwinięcie myśli tutaj:
https://www.verumelevans.pl/index.php/2024/05/18/kto-nie-zna-jezykow-obcych-nie-wie-nic-o-wlasnym/
tagi: prawda komunikacja zycie język pięćdziesiątnica
![]() |
xMarek |
18 maja 2024 20:36 |